Organizacja

 Dlaczego jestem jej przeciwna? 

Odkąd tylko pamiętam  nauczyciele, wychowawcy, rodzice, a także rozmaite media społecznościowe wręcz krzyczą o tym, jak ważne jest odpowiednie rozplanowanie czasu. Powinnam wiedzieć co będę robić, o której godzinie, gdzie i z kim. Oczywiście zgadzam się z tym, że kiedy umawiam się na kawę z przyjaciółką, czy na dodatkową lekcję instrumentu, dobrze byłoby gdybym miała orientację w swoim przybliżonym planie tygodnia i wiedziała na którą godzinę danego dnia nie mogę już nic zaplanować. Unikanie konfliktów w ten sposób jest jak najbardziej poprawne, ale czy naprawdę muszę ograniczać w ten sposób każdą godzinę życia?

Znam osoby, które uważają, że tylko w ten sposób można osiągnąć w życiu sukces. Tylko czym jest sukces? Do tego wrócę w kolejnych postach.Wracając do tematu, pragnę zaznaczyć, że jeśli komuś planowanie pomaga w życiu i sprawia, że czuje się lepiej, bezpieczniej, to ja nie mam zamiaru nawoływać do porzucania tego systemu. Moim celem jest natomiast dialog z osobami, które mimo przestrzegania wszystkich zasad zorganizowanego życia, nadal nie znajdują szczęścia. Oczywiście nie jestem psychologiem. Jestem za to zwykłym młodym człowiekiem, który do niedawna nie radził sobie z wymaganiami otoczenia. 

Dziś jest inaczej. Pomimo nauczania zdalnego, ograniczonej komunikacji z rówieśnikami i godzin spędzanych przed komputerem, codziennie rano chcę wstać, zaczynam dzień z uśmiechem i energią. Z moich obserwacji, które polegają głównie na studiowaniu własnych zachowań i emocji, wynika, że kluczem do takiej postawy jest wdzięczność. Brzmi jak tekst z piosenki Igora Herbuta (swoją drogą bardzo polecam), ale ma w sobie więcej prawdy niż można by przypuszczać. Kiedy spojrzałam na swoje życie z innej perspektywy, dostrzegłam, że stawiając sobie cele i planując każdy rok, miesiąc, każdą minutę, owszem- byłam bardziej zmotywowana do pracy, ale jednocześnie okropnie zmęczona. Musiałam wszystko, a to wszystko nigdy mi nie wystarczało. Nie potrafiłam docenić własnej pracy, ale również pracy innych ludzi, uważałam ich za leniwych, zapominając, że życie to nie wyścig.

 Pewnego dnia przypomniałam sobie jak bardzo kocham muzykę, ludzi, drzewa, każdy oddech. W jednym momencie doceniłam wszystko, co kiedykolwiek zobaczyłam, usłyszałam i zrobiłam. Zaczęłam być wdzięczna za każdego człowieka, za każde jego słowo i gest, który przecież rozwinął moje życie i poszerzył horyzonty. Kilka dni później porzuciłam planowanie. Wtedy właśnie okazało się, że moje muszę wszystko, zmieniło się na mogę wszystko bo zaczęłam patrzeć na naukę jak na coś co mnie rozwija i pozwala budować mój wewnętrzny pałac. Obowiązki domowe służą teraz mojemu komfortowi. Nic nie muszę, a coraz więcej chcę i doceniam. Nie gnam do celu.

Dziękuję, że mogę.



Komentarze